czwartek, 10 lipca 2014

Staram się...

Staram się wychować Cię córeczko jak najlepiej potrafię. Staram się nie zabierać Ci dzieciństwa jednocześnie nie traktując Cię jak dziecko. Hmmm... śmieszne prawda.... Jakbym sama sobie zaprzeczała... Ale jednak nie. Już wyjaśniam.

Chciałabym wychować Ciebie na człowieka, takiego, który zna swoją wartość i nikt nie jest w stanie tej wartości zachwiać. Chciałabym byś umiała wyrażać swoje zdanie w obecności wszystkich, bronić go i walczyć o nie. Chciałabym, abyś jednocześnie potrafiła szanować innych oraz ich zdanie, była tolerancyjna, ale nie uległa.

Dlatego staram się słuchać Ciebie, odgadując Twoje potrzeby, te fizjologiczne, ale również inne - te bardziej duchowe.
Chociaż masz dopiero 21 miesięcy chcę, żebyś oprócz "suchej pieluszki, ciepłego obiadku i miejsca do spania" miała również poczucie bezpieczeństwa, że w każdej sytuacji możesz liczyć na mnie, chcę, żebyś wiedziała, że to ja jestem dla Ciebie, a Ty dla mnie, że możesz nie zgadzać się ze mną i wyrażać swoje zdanie. Rozumiem, że ten wielki świat może Cię przerażać, nie martw się mnie też czasem przeraża, ale znam go bardziej niż Ty, więc postaram się przeprowadzić Cię przez niego. Wiem, że nie rozumiesz wielu rzeczy, nie wiesz dlaczego nie wolno bić koleżanki i dlaczego nie powinnaś wchodzić na szafkę oraz wybiegać na ulicę. Wiem, że nie wiesz dlaczego nie możesz wziąć lalki ze sklepu, nie rozumiesz przecież, że trzeba za nią zapłacić. Nie winię Cię za to, że rzucasz się na podłogę, gdy czegoś Ci nie pozwalam. Wiem, wiem, że ten świat jest dla Ciebie niezrozumiały...
Nie martw się moja Iskierko, ja nauczę Cię jak radzić sobie z emocjami, razem będziemy się tego uczyć, tego wielkiego świata.. Chociaż nie uchronię Cię całkowicie przed jego złem, będę uczyła Cię jak sobie z nim radzić, jak rozróżniać dobro od zła, jak rozmawiać o radościach i problemach, jak kochać i być kochanym, bo ja Cię przecież KOCHAM w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie dbam tylko o to być miała ciepły obiadek...


Drodzy moi:
Może kiedyś - wcześniej lub później przeczyta to pewna mama, którą kątem oka obserwowałam przy okazji naszej wizyty na placu zabaw. Otóż owa mama siedząc na ławce i rozmawiając o swoich sprawach z inną mamą 'spędzała' czas ze swoim dzieckiem. Nieustannie wołana była przez swojego około 3 - letniego synka:
Synek: Mamo chodź mnie pobujaj...
Mama: (brak reakcji)
Synek: Mamusiu, no chodż.
Mama: (brak reakcji)
Synek: Mamo, mamo...
Mama: No pobaw się chwilkę sam...
Synek: Mamo zobacz jak zjeżdżam! łuuuu
Mama: (brak reakcji)
Synek: Mamo pić mi się chce..
Mama: Jejku, co za dziecko! Nawet chwili w miejscu nie usiedzi! Czego Ty chcesz, pobaw się sam!
Synek zaczął bawić się z innym chłopcem, po czym w czasie krótkiej wymiany zdań synek owej pani uderzył drugiego chłopca. To w końcu zmusiło mamę do 'rozmowy' ze swoim 3 - letnim synkiem. Podbiegając do niego i krzycząc szarpnęła za ręką i kazała przeprosić natychmiast drugiego chłopca. Wszystkie oczy zwrócone były ku nim... Pani nagle oprzytomniała, ale aż strach pomyśleć w jaki sposób takie mamy 'rozmawiają' ze swoimi dziećmi, gdy nikt nie patrzy. Pozornie dobre domy, w których niczego nie brakuje, pozornie zadbane i szczęśliwe dzieci, jednak czy często zastanawiacie się na jakiego człowieka może wyrosnąć tak traktowane dziecko?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz